W Tłusty Czwartek nie może u nas zabraknąć domowych pączków! :)
Tym razem zrobiłam je nieco inaczej, na bazie ciasta budyniowego a do nadziania wykorzystałam gotową konfiturę malinową oraz krem waniliowy. Wyszły pyszne, aczkolwiek pączki z domową konfiturą różaną oraz powidłami ze śliwek są po prostu niezastąpione!
Ciasto:
- 1
kg mąki,
- 6 żółtek + 2 jajka,
- 100g świeżych drożdży,
- 200g masła,
- szklanka cukru,
- 50g spirytusu,
- szczypta soli,
- 1 budyń śmietankowy,
- konfitura do nadziewania,
- cukier puder do oprószenia lub lukier,
- 1litr
oleju,
- 200g smalcu do smażenia.
Zagotować
1 i 1/2 szklanki wody. W 1/2 szkl. wody rozpuścić budyń, wlać do
gotującej się wody i, stale mieszając, gotować, aż zgęstnieje. Lekko
przestudzić.
Mąkę wsypać do miski, dodać sól, wkruszyć drożdże oraz dodać pokrojone na kawałki masło. Dodać ugotowany budyń.
Jajka
oraz żółtka utrzeć wraz z cukrem. Dodać do mąki. Wlać spirytus.
Zagnieść gładkie ciasto. Zostawić je w misce, przykryć lnianą ściereczką
i odstawić na godzinę w ciepłe miejsce, do wyrośnięcia.
Po
tym czasie odrywać małe porcja ciasta ( w razie potrzeby dosypać
troszkę mąki), formować pączki. Z podanej porcji wychodzi około 25
pączków.
W garnku rozgrzać
olej wraz ze smalcem. Włożyć pączki, smażyć z obydwu stron na złoty
kolor. Osączyć na ręczniku papierowym. Jeszcze ciepłe nadziewać dowolną
konfiturą:)
Pamiętajcie, że pączki obracamy tylko raz!
* tym razem do nadziewania pączków użyłam gotowego nadzienia cukierniczego Lauretta : kremowego o smaku waniliowym oraz malinowego.
Są one pakowane w gotowych tubach tzw. "rękawach" , do których są dołączone specjalne końcówki do nadziewania, dzięki czemu nie musimy używać rękawa cukierniczego czy szprycy. Masy jest całkiem sporo, bo aż 1 kg. Otwarte opakowanie możemy przechowywać w lodówce do 4 tygodni.
Jeśli chodzi o smak, zdecydowanie polecam nadzienie waniliowe, niestety troszkę zawiodłam się na nadzieniu malinowym, jak dla mnie mało słodkie, ale dla wielbicieli mniej słodkich konfitur będą idealne.
Zawiodły też niestety obydwa opakowania, przy mocniejszym nacisku po prostu pękły tuż przy głównym otworze, przez co wyciśnięcie nadzienia było utrudnione. poradziłam sobie najzwyklejszym patentem, na mocną taśmę klejącą ( trzyma nadal ;)), jednak jest to zdecydowany minus.
Smacznego :))